Dnia 12 maja o godz[inie] 19.00 bez żadnego powodu milicja zatrzymała na placu Zamkowym w Warszawie 19-letniego maturzystę Grzegorza Przemyka, syna poetki Barbary Sadowskiej. Zawieziono go na komendę MO przy ul[icy] Jezuickiej i tam bestialsko skatowano, powodując ciężkie obrażenia organów wewnętrznych jamy brzusznej. Wymiotującego krwią i tracącego przytomność milicja usiłowała przez pogotowie skierować do kliniki psychiatrycznej, czemu sprzeciwiła się matka [...].
Dnia 14 maja Grzegorz Przemyk zmarł w szpitalu mimo pomocy lekarskiej. Odzyskawszy na chwilę przytomność wyszeptał, że biła go milicja i że słyszał, jak ktoś z przełożonych krzyczał do oprawców: „bić po brzuchu!”.
Warszawa, 12–14 maja
„Kos”, 25 maja 1983, [cyt. za:] Ile śmierci..., oprac. M. Radecka [pseud.], Warszawa 1984.
W tym samym dniu, w którym ukazała się kolejna Twoja wypowiedź o „polityce otwarcia” władz stanu wojennego i „świecie wyimaginowanym”, [...] w szpitalu na Solcu umarł, nie odzyskując przytomności, skatowany przez „siły porządku” osiemnastoletni uczeń Grześ Przemyk, jedyny syn poetki Barbary Sadowskiej. [...] Grzegorz Przemyk zdawał maturę. Zdążył zdać polski i matematykę, został mu ostatni egzamin. 12 maja wieczorem zatrzymano go na Starym Mieście i doprowadzono do komendy MO [...]. Świadkowie słyszeli zza ściany jego zwierzęce wycie. [...] Co Ty i Twoi współrządzący zamierzacie uczynić dla położenia kresu bestialstwu? [...] Co zostanie uczynione, żeby młodzież polską, nasze dzieci przestano wreszcie traktować jak wroga numer jeden naszego państwa, tropioną zwierzynę, cel kaleczących i zabijających ciosów na ulicach miast i za nieprzeniknionymi murami?
Warszawa, 16 maja
Leszek Biernacki, Kronika „Solidarności”. 20 lat dzień za dniem..., Sopot 2000.